
05 08 2025
Świadectwo wstawiennictwa Wspomożycielki
UKOCHANA MAMO NAJDROŻSZA PANI KRÓLOWO – WSPOMOŻYCIELKO WIERNYCH.
Dojrzał we mnie już czas, aby napisać parę stów do Ciebie Matuchno, jako dziçkezynicnic i jednocześnie jako świadectwo Twojej Nieustającej Pomocy, Twego bezgranicznego Wspomagania nas- Twoich dzieci.
Od ponad roku, czyli od czasu, kiedy straciłem swoje główne “źródło dochodu, główne źródło utrzymania mojej rodziny, codziennie w moich modlitwach prosiłem Ciebie Wspomożycielko Wiernych o pomoc w znalezieniu nowej, dobrej pracy. Pracy, która byłaby spełnieniem moich marzeń, moich planów.
Raz modliłem się krótko, tylko kilka westchnień, tylko kilka sl6w. Innym razem były to dlužsze modlitwy, ale zawsze starałem się oddawaé Tobie wszystko, co dotyczyło tego tematu. Często tżr powtarzałem Maryjo, Mateczko TY wiesz, TY znasz moje serce, wiesz jaką pracę najchętniej bym wykonywał, oddaję wszystko, co dotyczy tej sprawy Tobie, a przez Twoje Serce i Twoje dłonie oddaję całkowicie Jezusowi, aby w tym wszystkim wypełniła się tylko i wyłącznie Wola Boga.
I tak upływały dni, tygodnie, miesiące, rok. Ja “imalem” się różnych prac, dorywczo, krócej, dłużej – za coś trzeba było żyć, trzeba było jakoś funkcjonować. No właśnie jakoś…… ale nie ustawałem w modlitwach.
Wraz z modlitwami zanoszonymi do Ciebie Maryjo Wspomożycielko Wiernych, zanosiłem tak samo modlitwy do mojego Umiłowanego Patrona, Ojca, Przewodnika, Opiekuna – Twojego Umiłowanego Oblubieńca Św. Józefa.
Nadszedł pamiętny miesiąc czerwiec 2024 r. Dokładnie rok i trzy miesiące, kiedy straciłem główną pracę. Pojawiła się oferta pracy, która z początku byłem zainteresowany, ale kiedy złożyłem swoje CV i kiedy zostałem zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną, zaczęło dziać się coś dziwnego. Nagle zacząłem odczuwać ogromną niechęć, aby cokolwiek zmienić w swym prawie 1,5 rocznym życiowym marazmie.
Teraz to wiem, ten z dołu- zły – zaczął w sobie tylko wiadomy sposób mącić mi w głowie, aby mnie zniechęcić do pracy.
Pojawily się nerwy w domu, niepotrzebne nerwy mojej małżonki, która też to wszystko bardzo przeżywała i podobnie jak ja -później mi o tym powiedziała – codziennie modliła się, abym w końcu mógł! znaleźć jakąś dobrą pracę: Nadszedł dzień w którym miałem udać się na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną.
Kompletnie nic mi nie pasowało w tej ofercie pracy: ani czas pracy, – ani warunki zatrudnienia, – ani jej charakter, Ale obiecałem sobie, że pójdę, aby nie sprawić przykrości mojemu Synowi, który współuczestniczył w tej ofercie pracy i bardzo mu zależało, abym poszedł na to spotkanie.
O jakże ja byłem zaślepiony, jakże byłem zmanipulowany przez złego, że nie znając wszystkich dokładnych konkretów tej pracy, zachowywałam się jakby to wszystkim zależało, abym poszedł i może dostał nową pracę- tylko nic mnie. Ja zachowywałem się tak, jakby dziala mi się krzywda. Moi najblizžsi žona, syn bardzo przez moje zachowanie” cierpieli Ale-ja obiecałem sobie, że nie mogę sprawić przykrości synowi i poszedłem.
Pierwsze spotkanie trwało ponad godzinę. Godzinę, która dla mnie wydawał się krótką chwilą, w której wszystko to, co mnie zniechęciło, wszystko to, co myślałem, że będzie dla mnie nieciekawe, nieatrakcyjne, cały charakter tej pracy, wszelkie warunki – nie wiem jak – ale zaczęły mi odpowiadać. Pod koniec spotkania wiedziałem już, że chce wykonywać tę pracę. Pragnę jak najszybciej rozpocząć zatrudnienie w tej firmie.
Tak, jak wielką mialem niccheé, tak bardzo rozpaliła się we mnie ochota, w serce wlał się entuzjazm, radość i to jedno, jedyne niepowtarzalne uczucie POKÓJ. Szczególny pokój, który odczuwam zawsze kiedy do mego serca przychodzi Pan Jezus.
Takiego pokoju nie znajdzie się nigdzie na tym świecie. Nigdzie – nawet u najlepszych. światowej sławy psychologów.
I już wiedziałem Maryja Królowa -Wspomożycielka Wiernych wraz ze Swoim Oblubieńcem. kolejny juž raz w moim życiu pokazali mi, że nigdy, przenigdy nie wolno się poddawać w modlitwach, w prośbach, w błaganiach. Chociażby w krótkich aktach strzelistych.
Mija właśnie czwarty miesiąc mojej nowej pracy. Z ogromnym niepokojem oczekuję kolejnego dnia, kiedy pójdę wypełniać swoje zadania, swoje obowiązki służbowe. W końcu mam możliwość, aby każdy dzień rozpoczynać od porannej Mszy Świętej co było niemożliwe przez ostatnie 1.5 roku.
W końcu wracam uśmiechnięty do domu, w końcu robię to, co lubię, spotykam się z różnymi ludźmi. każdego dnia jestem w kilku miejscach Trójmiasta poza nim-taki mają charakter moje zajęcia.
W końcu mam pracę o jakiej często myślałem, nawet teraz to wiem nieświadomie.
W końcu, w końcu, w końcu…a to wszystko Mateczko Twoja św. Józefa zasługa, że mimo moich słabości. mimo moich niewdzięczności, mimo moich upadków TY nigdy mnie nie zostawiłaś samego. Ty zawsze z uwagą słuchałaś i nadal słuchasz moich próśb i modlitw.
Czemu musiałem tyle czekać nie wiem BÓG Jedyny to wie – ale wiem, że warto było.
Teraz wiem, że nigdy nie możemy się poddawać i ustawać w modlitwach.
Maryjo Wspomożycielko Wiernych, nasza Ukochana Mamusiu. niech Bóg będzie uwielbiony i błogosławiony za to, że przez Twego Syna dal nam TAKĄ Wspaniałą i tak Kochającą, Najlepszą Mamę we wszechświecie.
BOŻE BĄDŹ UWIELBIONY NA WIEKI!
Twój Oddany Ci całym sercem
Syn Jarek – Wojownik Maryi