Na początku 2005 r. zacząłem odczuwać ból prawego barku. W marcu udałem się do lekarza. Po przeprowadzonym badaniu oraz prześwietleniu rentgenowskim, stwierdzono zmiany zwyrodnieniowe. Ból, z którym nie rozstawałem się w dzień, jak i w nocy nie pozwalał mi normalnie funkcjonować. Leki przepisywane przez lekarzynie dały dobrego efektu. Ból ustępował na kilka lub kilkanaście dni.. Po wielu miesiącach leczenia u lekarza pierwszego kontaktu dostałem skierowanie do lekarza neurologa. Silne leki przepisywane przez lekarza pomogły tylko na kilka tygodni. Choroba nie ustępowała, a ból był coraz mocniejszy. Przez dwa lata nie przespałem spokojnie ani jednej nocy. Żyło się coraz trudniej. Bark był już bardzo obolały, co spowodowało również drętwienie prawej ręki. Miałem duże trudności z poruszaniem się. Lekarza neurolog zasugerował, że powinienem co najmniej przez rok zrezygnować z pracy. Jednak głęboka wiara, którą rodzice wpajali od dzieciństwa, a także gorliwa modlitw do Pana Boga, oraz ukochanej Matki Bożej Wspomożenia Wiernych dodawały mi otuchy w cierpieniu. W maju 2007 r. miałem zapisać się na rehabilitację. Jednak na kilka dni przed wyznaczonym terminem, wstając rano z łóżka nie odczuwałem bólu. Bark i ręka były jak przed chorobą. Mogłem poruszać się bez problemu. Wiedziałem, iż zawdzięczam swój powrót do zdrowia ukochanej Matce Wspomożycielce i Panu Jezusowi. To do Nich zwracałem się w modlitwie o powrót do zdrowia. Ból odszedł bezpowrotnie.
Wdzięczny za otrzymaną łaskę uzdrowienia czciciel Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.
Mój mąż przez prawie dwa lata cierpiał na chorobę zwyrodnieniową prawego barku. Od marca 2005 r. leczył się przyjmując coraz to inne leki. Patrzyłam na jego cierpienie, które znosił w wielkiej pokorze. Przez wiele miesięcy nieprzespanych nocy oraz wiele dni w cierpieniu mąż zaczął źle wyglądać. Był blady, twarz miał zbolałą. Leki dawały słaby rezultat, gdyż pomagały na kilka dni lub tygodni. Mąż był pod opieką neurologa. Lekarz mówił, aby mąż poszedł na długie zwolnienie. Jednak mąż pracował i ze spokojem dalej znosił cierpienie. Pewnego dnia spostrzegłam, że prawa ręka robi się nieruchoma. Bark był tak zbolały, że mąż miał trudności w poruszaniu się. Przez wiele miesięcy mąż nieustannie się modlił. Chodziliśmy przez prawie rok kilka razy w tygodniu do Kościoła. Przyjmowaliśmy Najświętszy Sakrament i nie ustawaliśmy w modlitwie.
Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że głęboka wiara w Pana Boga i ukochaną Matkę Przenajświętszą pomogła mojemu mężowi w otrzymaniu łaski uzdrowienia.
Wierna czcicielka ukochanej Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.